top of page

"MMA"

         Złotousty Kris wita państwa na finale dorocznych Mistrzostw Might & Magic Arena, gdzie magowie z całego świata staja w szranki, żeby zdobyć miano najlepszego wśród czarodziei. W tym roku nasz turniej odbywa się w niesamowitej scenerii. Otóż nasza korporacja przebudowała ruiny Koloseum na najnowocześniejszy na świecie ośrodek sportowy, z największą areną do magicznych walk. Z loży cesarskiej, gdzie znajduje się moje stanowisko komentatorskie rozpościera się wyśmienity widok na całe pole walki. 

Niegdyś mówiło się „Zobaczyć Rzym i umrzeć” Jakże to adekwatne sformułowanie dla naszego pełnego emocji sportu. Przez dwa tysiąclecia Rzym, miasto biedy, samowolnej prostytucji i wszelkiego plugastwa popadał w runię. Na szczęście nasza Korporacja Ligi Sportów Magii wykupiła miasto i po wyczyszczeniu go z dotychczasowego elementu stworzyła w nim Old school’owy ośrodek dla obrzydliwie bogatych ziemian, których kochamy.

Jednakże moi mili powoli będę kończył omawianie niesamowitej scenerii naszych zawodów, ponieważ na arenie pojawili się już zawodnicy. W północnej bramie naszej areny pojawił się niezwyciężony, piekielnie skuteczny, zwycięzca wszystkich Mistrzostw MMA! Potężnyy!! Mrocznyy Merliiin!!

Jest to zawodnik, który wyznaje jedną zasadę; brak zasad. Miażdży swoich przeciwników tak, że rzadko który uchodzi z życiem.

Mroczny Merlin ma 180 cm wzrostu, zawsze ubiera czarny habit z kapturem, spod którego widać tylko jego bujną ruda brodę. Prywatnie jest bussines manem, posiadaczem Wielkiej Brytanii i kontynentu Afrykańskiego. Prowadzi kilka szkół sportów magii. Jego hobby to prywatna grupa rekonstrukcyjna kościoła okultystycznego. Merlin twierdzi, że moc z której korzysta posiada dzięki cyrografowi podpisanemu z samym szatanem. Trzeba przyznać, że wymyślił sobie świetny chwyt marketingowy. Poza tym Mroczny Merlin jest też głównym udziałowcem naszego konsorcjum.

Żeby dotrzeć do finału musiał stoczyć sześć pasjonujących walk, z czego na uwagę zasługiwała szczególnie ostatnia, w której poprzez wyssanie energii i życia pokonał Nazira, zwanego Wezyrem. Nazir bronił się długo, ale w końcu Mroczny Merlin odesłał go w niebyt.

Teraz, jak zawsze skupiony i milczący, czeka na pojawienie się przeciwnika.

Iii oto jest! W południowej bramie widać już charakterystyczny kaptur w kształcie głowy jelenia. Ten Rogacz, to… Druid!! Wróż Natury, który przebrnął przez swoje walki równie gładko, jak Mroczny Merlin. Ostatnim jego przeciwnikiem był Czarnoksiężnik z Oz, który został zdyskwalifikowany i wyrzucony z LSM, za to że salwował się ucieczką z Areny na latającej małpie. Splamił swe imię i stracił majątek. Teraz ten oto siłacz, który samym władaniem żywiołami potrafił zmusić do ucieczki tak wprawnego maga, jak Czarnoksiężnik z Oz staje na przeciw Mrocznego Merlina.

Proszę państwa, aż ciarki mi przechodzą na myśl, jak bardzo emocjonujący pojedynek nas czeka. Czarna magia, kontra siła żywiołów. Kibice na trybunach oraz przed wielkimi telebimami w kilku strefach kibica szaleją i skandują. Merlin! Merlin!

Tak, nie ma wątpliwości, że jest on ulubieńcem tłumów. Niepokonany od ponad tysiąca walk, w tym dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć poprzez odesłanie przeciwnika w niebyt.

Druid za to jest nowym zawodnikiem. W swojej karierze wygrał trzydzieści walk, w tym jedenastu przeciwników poddało arenę. Jeden jak już mówiłem nawet uciekł. Ten Rogaty Żywiołek, że tak się wyrażę, powiedział nam w wywiadzie, że będzie walczył o uratowanie resztki lasów na świecie. Twierdzi on, że to dzięki nim na naszej planecie jest życie. Szerzy te herezje wszem i wobec, dlatego nie transmitujemy jego wypowiedzi.

Do zawodników podeszli już Mistyczni Sędziowie i omawiają zasady walki. Na samym środku areny tańczą Czarownice z Salem. Trzeba przyznać, że mają dziewczyny czym kręcić i co pokazywać.

Pierwszy gong, proszę państwa pierwszy gong. Mroczny Merlin i Druid wchodzą na arenę. Drugi gong i uruchomiła się energetyczna osłona. Na otwartych arenach raczej zbędna, gdyż publiczność ogląda wtedy pojedynek na telebimach. Jednakże  tutaj wszystko jest na wyciagnięcie ręki. Wręcz można dotknąć magii. LSM przywiązuje ogromne znaczenie do bezpieczeństwa kibiców, dlatego w finałowej walce, pierwszej na arenie w Koloseum magowie zetrą się w energetycznej klatce.

Napięcie narasta. Wszyscy wyczekują trzeciego gongu, który rozpocznie ten epicki bój. W miejscu, gdzie przed tysiącami lat gladiatorzy uzbrojeni w różne ostre narzędzia wypruwali sobie flaki ku uciesze tłumu. Dla mnie osobiście najbardziej interesującą z rozrywek starożytnych Rzymian było rzucanie ludzi na pożarcie zwierzętom. Co jak co, ale bawić to się oni umieli.

Gooong!! Trzeci gong!! Zaczęło się, zaczęło i to od razu z impetem. Mroczny Merlin wypuścił w stronę przeciwnika Macki Śmierci. Ja bym odebrał ten ruch naszego mistrza jako dowód uznania dla wroga. Merlin chce to zakończyć jak najszybciej. Druid jednak zmiata je Spiralą Ognia i od razu kontratakuje! Potężny podmuch wiatru wrzuca Mrocznego Merlina na energetyczną ścianę. Proszę państwa co za spięcie, niczym trafienie pioruna. Oj Druid nagrabił sobie, nagrabił. Teraz Mistrz mu nie odpuści. Wszak nie przywykł do takiego traktowania. Tłum na widowni także okazuje swoją dezaprobatę wobec takiego poniewierania ich idola. Mroczny Merlin to bożyszcze kibiców, prwadziwy celebryta. Wróćmy jednak na arenę. Druid nie zamierza odpuścić i widać, że nie zadowoli go jedno celne trafienie. Uniósł prawą dłoń do góry i zacisnął ją w pięść. Przez niebo przetoczył się grzmot. Proszę panśtwa, co za moc, co za siła! Dłoń pretendenta do mistrzowskiego tytułu zaiskrzyła skierował ją teraz w stronę Merlina i posłał mu serię piorunów. Mistrz jednak był przygotowany. Jeden unik, drugi unik, tłumy szaleją ze szczęścia. Wydaje się, że Mroczny Merlin nic sobie nie robi z tego miotania błyskawicami. Druid jednak nie zamierza się poddać. Niemalże eksplodował kulą energii! Tego poprostu nie szło uniknąć. Mroczny Merlin zbiera się teraz z ziemi po kilkukrotnym trafieniu. Tłumy wyją niezadowolone z przebiegu walki. Mnie także się to nie podoba. Na szczęście czasy etyki dziennikarskiej minęły dawno temu i jako komentator nie muszę być bezstronny. Teraz wszyscy możemy być prawdziwi i mówić, co nam się podoba. Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem Mrocznego Merlina i nie zamierzam siedzieć spokojnie w momencie, kiedy ten Zielony Terrorysta przysmarza go prądem. Gdzie są Mistyczni Sędziowe?! Pytam się, gdzie są?! Tylko oni mogą zarządzić przerwę w walce. Mistrz musi odpocząć, nie można pozwolić na to, żeby przegrał! Sędziowe się zastanawiają. Jeden na swoim wyświetlaczu zaznaczył przywilej korzyści. No nie, prosze państwa, co za ignorant! Halo panie sędzio, czy wola kibiców się nie liczy?! Na szczęście pozostałych dwóch zarządziło przerwę. Uff, co za ulga. Jednak jest na tym świecie sprawiedliwość. Kilkukrotne zabicie dzwonu, niczym na mostku kapitańskim i bariera energetyczna opadła, a zawodnicy udali się do swoich bram wejściowych. Dokładnie rzecz ujmując to Druid udał się o własnych siłach, a Mroczny Merlin zwlókł się wsparty na ramionach Czarownic z Salem. Aż przykro patrzeć, nasz ukochany misrzt, uwielbiany przez tłumy na całym świecie tak poniżony. Takich zuchwalców jak Druid powinno się dyskwalifikować na samym wejściu. Całkowity barak szacunku do przeciwnika. Nie, nie tak nie powinno być mistrz jest tylko jeden i jest nim Mroczny Merlin. Z tego, co widzę i słyszę widzowie zgromadzeni na trybunach podzielaja moje zdanie. Buczą, wyją i głośno skandują "śmierć Druidowi, Mroczny Merlin mistrzem"!

Emocje sięgają zenitu. Jakiż sport może nam dostarczyć tylu wrażeń jak nie nasze MMA. Pomyśleć, że jeszcze tysiąc lat temu nasi przodkowie emocjonowali się meczami piłki nożnej. Jakże ci nasi dziadowie i babki byli nudni. Dla niezorientowanych, sport ten polegał na tym, że dwudziestu jeden facetów, lub kobiet uganiało się po wielkim boisku za piłką, tylko po to żeby umieścić ją w bramce przeciwnika. Barmka, to taka rama obciągnieta siatką, co by piłki daleko nie szukać, jak już do niej wpadnie. Wygrywali ci, którym udała sie ta sztuka więcej razy niż drużynie przeciwnej. Całość twała dzeiwiędziesiąt minut. Rozumiecie państwo? Dziewiędziesiąt minut oglądania spoconych, zdyszanych zawodników goniacych za piłką, niczym sfora psów w parku.

Wrócmy jednak do naszego, pasjonującego sportu. Najciekawszego, zaskakującego i najbardziej dochodowego w historii Świata. Dostałem właśnie informację, że przerwa będzie trwać pół godziny. Wiadomo mistrz musi odzyskać siły. My też odetchnijmy chwilę, zapraszam więc na przerwę reklamową i do usłyszenia za kilkanaście minut.

*

            Z Might and Magic Arena w dawnym Koloseum wita państwa Złotousty Kris. Przerwa w walce finałowej powoli dobiega końca. Zanim jednak wrócimy na dobre na arenę, przypomnę, że sponsorem naszej transmisji jest producent napoju odużającego Ambrozjus. Szczerze polecam, po nim świat wydaje się jeszcze piękniejszy niż jest. W czasie trwania reklam sprawdziłem co słychac u naszych bukmacherów. Otórz niespodziewany, zacięty opór jaki stawił Druid zwiększył obroty punktów, gdzie przyjmowane są zakłady o ponad dwieście procent. Tego jeszcze nie było w historii naszych walk. Kibice podbijają stawkę. Teraz już nikt nie obstawia, czy mistyrz wygra. Teraz prawie wszyscy obstawiają, że nie tylko wygra, ale i zabije Druida. Owszem jest kilku zdrajców, którzy posatwili na tego bezczelnego Rogacza. Jednakże ten odsetek niezrównoważonych idiotów się nie liczy.

Wróćmy jednak na arenę, bo oto zabrzmiał gong oznajmiający koniec przerwy. Czarownice z Salem skończyły właśnie uzdrawianie Mrocznego Merlina w magicznym kręgu. Mistrz wstał, rozprostował się, podszedł do jednej z czarownic i położył jej dłoń na policzku namiętnie caując w usta. Czyżby chciał podziękować za pomoc? To by było do niego nie podobne. Chyba od tych elektrowstrząsów, coś się naszemu mistrzowi poprzestawiało w głowie? Zamiast walczyć bawi się w całowanie. No nie panie Merilnie, prosimy, niech pan nam tego nie robi! Ile można? Arena czeka, a na niej pewien Rogacz do upolowania! To już zaczyna być żenujące ale chwileczkę, wokół maga wytworzyła się fioletowała łuna. Cyżby to?... Tak! Tak! To słynny Wysysacz Merlina. Wiedźma jeszcze próbuje walczyć, wyrwać się z potężnego uścisku, jednakże Mroczny Merlin wręcz się do niej przyssał. Czar zaczął działać skóra kobiety poszarzała, zmarszczyła się niczym zwiędła gruszka na drzewie, oczy zapadły się i uszło z niej życie. Mistrz póścił ten zeschły wiór, a zwłoki upadając rozsypały się w proch. Tłumy na widowni wręcz szaleją z radości i głośno skandują "teraz Druid, teraz Druid"! Merlin jednak nie zwarza na te krzyki. On wie, że ludzie go uwielbiają. Otoczony fioletową aurą otarł usta rękawem i zaśmiał się złowieszczo. Jego płonące oczy skierowały się na pozostałe przy życiu czarownice z Salem. Dziewczyny próbują uciec, dobrze wiedzą, że Wysysacz jest nienasycony w swym głodzie. Próżne jednak ich wysiłki. Z otaczającej Mistrza aury wyprysnęły ciemne macki, które pochwyciły kobiety. Jedna z nich w akcie desperacji odcięła magiczne pęto czarem ognia. Merlin jednak kiedy poluje, to nie wypuszacza ofiar ze swych szponów. Waleczna czarownica musiała uznać jego wyższość i upadła rażona kulą energii. Czarnoksiężnik nie wypuszczając z magicznych macek jej siostry podszedł do niej i chwytając za głowę podniósł z ziemi. Spojrzał jej w oczy i złożył na jej ustach pocałunek śmierci. Drugą siostrę wyssała jego aura. W ten sposó nasza arena straciła świetne czirliderki. Będzie nam brakowało ich seksownych tyłeczków, którymi kręciły w przerwach i przed walkami. Złożyły jednak życie w imię wyzszej wartości jaką jest obrona mistrzowskiego tytułu przez Mrocznego Merlina i nigdy im tego nie zapomnimy. Szkoda tylko, że Mistrz nie wybrał bardziej estetycznego sposobu na pożywienie się ich energią. Widok tych ususzonych kobiet całkowicie popsuł mi apetyt. Jeżeli jednak ma to dać zwycięstwo naszemu idolowi, to mogę się dzisiaj obyć bez kolacji. Śmierć ostatniej z czarownic zeszła się w czasie z drugim gongiem. Mroczny Merlin wręcz eksplodujący energią majestatycznie wchodzi na arenę. Towarzyszy mu fanatyczny ryk widowni "Merlin, Merlin"!

Tak! Tak! To jest to, nie sposób się oprzeć tej fali entuzjazmu jaki ogarnął kibiców. Król jest tylko jeden i Druid osamotniony w swej walce musi to zaakceptować. Jedno jest pewne, to są już ostatnie chwile, kiedy widzimy go wśród żywych.

Przerwijmy jednak te dywagacje, bo oto zawodnicy zajęli już swoje miejsca, a arena została zamknięta w energetycznej klatce. Trzeci gong i się zaczęło.

Mroczny Merlin użył czaru Przywołania. Na Druida ruszyła grupa Upiorów. Ten jednak skutecznnie skosił je ogniem i piorunami. Następnie wręcz zmył z areny przeciwnika atakiem wodnym. Teraz miejsce walki przypomina wannę do zapasów w błocie. Coś dzisiaj zawodnicy nie dbają o estetykę walki. Wpierw Wysysacz, a teraz błoto. Zadziający przebieg ma to starcie ale ja tutaj mówię o błocie, a Rogacz atakuje dalej. Przyklęknął i położył dłoń na zmoczonej ziemi. Z błota natychmiat zaczęły wyłaniać się golemy. Jest ich dobry tuzin. Wszystkie to kopia Druida. Cóż za megaloman z niego. Chować się za swoje błotne kopie. Owe ziemne ludziki ruszyły jednocześnie na Mrocznego Merina! Dosłownie obrzuciły go błotem! Mistrz jednak rozprawił się z nimi bardzo szybko.

Ała!!! Proszę państwa, jakże teraz nasz idol oberwał. Kiedy rozbił ostatniego golema Druid odrazu poczęstował go potężnym piorunem. Oj to musiało zaboleć. Ten Rogaty Padalec coraz bardziej sobie pogrywa. Ośmieszyć i bić mistrza i to na oczach wielbiącego go tłumu! O nie, proszę państwa, ta zniewaga krwi wymaga! Kiedy, pytam się kiedy Mroczny Merlin się obudzi?! Wszak wszyscy czekają na jego zwycięstwo.

Nasz mistrz otrząsnął się z błota i z diabolicznym śmiechem podniósł się z ziemi, a dokładnie rzecz ujmując uniósł się nad nią. Połowę areny spowiła mroczna poświata, której centrum stanowi on; wielki, niepokonany i bezlitosny Mroczny Merlin. Wydaje się, że to były ostatnie podskoki śmiałego Druida. Z mrocznej poświaty sypią się teraz pociski ciemnej enrgii. Rogacz rozpaczliwie się broni. Stosuje uniki i zbicia ogniem. Ataki Mistrza jednak przybierają na sile. Druid zachwiał się przy jednym z uników. I? I? Jeeest! Pierwsze centralne trafienie Mrocznego Merlina. Tak silne, że dosłownie wgniotło przeciwnika w piasek. Druid w ostatniej chwili zamknął się w skalnym bunkrze. Cóż za tchórzostwo. Myśli rogacz, że to go uchroni przed gniewem Mistrza? To tylko odwlecze w czasie, to co było mu pisane, jak tylko wszedł na arenę. Skorupa ze skał pod naporem ataków ciemnej energii zaczyna się powoli kruszyć. Wreszcie pęka! Tak pęka i odsłania bezbronnego robaka, który ośmielił się podnieść rękę na Mrocznego Merlina. Mistrz uderza go kilkukrotnie kulą energii. Oszołomiony przeciwnik nie jest już się w stanie bronić.

Wyssij go! Wissij go! Wrzeszczy oszalały z radości tłum. Merlin unosi rękę. Zapada grobowa cisza. Powoli ląduje przy przeciwniku. Wokół niego znowu pojawia się fioletaowa aura. Tak, nie ma wątpliwości. Przypieczętuje swoje zwycięstwo czarem Wysysacza. Po trybunach przetacza się barbażyńskie "urgh, urgh"!

Ale zaraz! Coś się dzieje, południowa brama areny wylatuje z zawiasów. Pojawia się w niej srebrny mech. Hola, co to ma znaczyć?! Ochrona! Gdzie jest Ochrona?! Na szczęście już jest. Mech jednak bez najmniejszych problemów zmiata strarzników. Następnie kilkoma strzałami z działka na ramieniu niszczy barierę energetyczną. Kabina otwiera się i wyskakuje z niej człowiek odziany w białą tunikę, białe spodnie i białą pelerynę z kapturem. Twarz ma zakrytą maską na której wyrysowany jest wielki krzyż. To nikt inny, tylko Inkwizytor! Terrorysta,który został wyrzucoany z Ligi Sportów Magii za egzorcyzmy i korzystanie z religijnych artefaktów. Jest to fanatyk, który próbuje zniszczyć Mrocznego Merlina oraz całą LSM. Jakim cudem?! Pytam się, jakim cudem udało mu si ę wedrzeć na arenę i to mechem?!

Moje pytania jednak na nic się nie zdadzą. Inkwizytor wyjmuje swój krzyż i recytuje jakieś formułki. Merlin cofa się. Mistrz nie ma siły odeprzeć tego ataku. Bandyta unosi dłoń do góry i w naszego kochanego zawodnika uderzają trzy słupy światła! Stoi oszołomiony, chwieje się i jest całkowicie bezradny.

Chwileczkę prosze państwa, ktoś puka do drzwi. Pewnie przyniesino mi kawę. Inkwizytor jest zajęty plątaniem Merlina w łańcuchy, więc skorzystam z chwili i otworzę.

Brr, co za przeciąg. Ciekawe, nikogo nie ma? Ktoś sobie robi żarty.

Dobra, zamykam drzwi i idę do mikrofonu.

Co u licha? Moja ręka przechodzi przez klamkę?

- Oddałeś swoje ciało w imię wyższej sprawy. Twoja ofiara nie będzie zapomniana.

- Co? Zaraz, przecież to mój głos!

- Już nie twój tylko twojego idola. Musiałem się wydośtać z tej niekomfortowej sytuacji. Twoje ciało wydało mi się idealne do tego. Uwielbiasz mnie, więc nie masz nic przeciwko. Prawda?

- Ale ja nie chcę żyć bez ciała! Oddaj mi ciało!

- To się da zrobić. Wszystko dla oddanych wyznawców. Dusza bez ciała, to marnotrawstwo, a ciało bez duszy, to jeszcze większa niegospodarność. Pozwól, że uczynię ciebie bohaterem.

- Dziękuję panie, tylko szybko.

- Proszę bardzo .

- Oo? Jakie oślepiające światło. Trzeba jednak przyznać, że Mroczny Merlin dotrzymuje słowa. Znowu czuję się cielesny. Tylko, gdzie ja jestem? Dlaczego nie mogę się ruszyć? Łańcuchy? Nie! Nie! Niee! Druidzie zgaś ten ogień!! Aaghr!!

- Umarł król, niech żyje Król. Druid z drobną pomcą Inkwizytora sfajczył Mrocznego Merlina swoją Spiralą Ognia. Tłum zamarł w milczeniu ale nieliczni, którzy postawili na Driuda wprost nie posiadają się z radości. Właśnie stali się milonerami. Muszę przyznać, że szczerze im zazdroszczę. Mamy więc nowego mistrza! Radujmy się! Z areny MMA w Koloseum żegna was Złotousty Kris.

bottom of page